Pokój z widokiem na Karabach, cz.1 - jak tu trafiłam, Ağdam
- Maria Jagodzińska
- 17 gru 2021
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 12 sie 2023
Otwieram serię reportaży z mojego pobytu w wyzwolonych spod okupacji ormiańskiej terenach Azerbejdżanu. Na początek wyjaśnię, jak się tu znalazłam. Ten blog, który właśnie czytacie, został zauważony i doceniony przez władze Azerbejdżanu. W związku z tym, otrzymałam w tym roku certyfikat za zasługi i dostałam unikatową możliwość uczestnictwa w zorganizowanym wyjeździe do Górskiego Karabachu, który opiszę szczegółowo w tym mini-cyklu. Jako jedna z pierwszych osób polskiej narodowości od przeszło 30 lat, mam możliwość odwiedzenia tych ziem, terenów, które po zaciekłych walkach zostały wreszcie wyzwolone.

Ağdam
Ağdam to miasto, które kojarzy mi się z jednym z ulubionych klubów piłkarskich - FK Karabach. Na ich stadionie leży kupa złomu, trybun nie ma, za to rośnie skąpa trawa i kilka drzew. Jest to też miasto, którego zeszłoroczny stan został (i nie bez sensu) porównany do stanu Warszawy w 1945 roku. Nazwa oznacza po polsku "biały dach" i wzięła się od koloru sufitu pałacu chanów.


Czy jest chociaż jeden budynek nadający się do dłuższego pobytu w tym mieście ruin? Został tylko meczet, lecz nie z powodów religijnych, a jako punkt odniesienia dla korekty wojskowych koordynatów oraz ze względu na minarety, na których stali obserwatorzy i snajperzy. Tymczasem w środku meczetu przechowywano bydło, w tym zakazane dla muzułmanów świnie i wypisywano (zamalowane już przez Azerbejdżan) hasła godzące w islam.

Przewodnik pokazywał zdjęcia niektórych budynków zanim jeszcze zostały zniszczone i tak jak naszą stolicę odbudowywano na podstawie obrazów Canaletta, tak i Ağdam będzie zapewne odbudowywany na podstawie zdjęć. Plan już jest, pozostaje tylko czekać.

Na zdjęciu: teatr dramatyczny przed i po 30 latach okupacji ormiańskiej.
Optymizmem napawają roboty drogowe i widoczne już postępy - wiadukty, wytyczona i utwardzona droga kolejowa itd. Jednakże samo miasto jest przygnębiające, zwłaszcza gdy zrozumiemy, że ono zostało ograbione, a nie zbombardowane i że zabytki zostały celowo zniszczone, jak poniższe groby i pałac chanów karabachskich.

Pałac

Zrujnowane groby

Kilka kilometrów przed miastem - coś się dzieje
"Miasto duchów", bo tak określa się też Ağdam, jest także jednym wielkim polem minowym. Nic dziwnego, że aby wjechać, należy mieć zgodę, na każdym kroku jest się pilnowanym przez policję i zwiedzać można tylko w zorganizowanych grupach z przewodnikiem. To są wszystko względy bezpieczeństwa, ponieważ nie tylko można przypadkiem wejść na minę, ale stojące pozostałości budynków grożą zawaleniem w każdej chwili.

Odwiedziliśmy również cmentarz z symbolicznymi grobami - prochy zostały wyrzucone, by nie było śladów azerbejdżańskości. I jedno trzeba przyznać temu miastu - mimo przygnębiającej atmosfery, zachody słońca są tu piękne jak nigdzie indziej.

Comments