Park Zdobyczy Wojennych, czyli muzeum II wojny karabachskiej
- Maria Jagodzińska
- 8 wrz 2021
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 2 maj 2022
Dzisiaj odwiedziłam Park Zdobyczy Wojennych - Hərbi Qənimətlər Parkı. Jest to nowy punkt na mapie Baku, w którym znajdziemy nie tylko zdobyczną ormiańską broń w różnym stanie (część nadal nadaje się do użytku), lecz także odwzorowania okopów, zasieków i punktu dowodzenia.

Lokalizacja i wejście
Park jest zlokalizowany koło bulwaru, na północny wschód od będącego w budowie Crescent Hotel, przy prospekcie 15 Listopada 8 (15 noyabr). Czynny jest od wtorku do niedzieli w godzinach 10-19. Dotrzeć do niego możemy autobusem (przystanek Amay, linie 21, 32, 46 i 175) bądź metrem nowej zielonej linii, z tym że wtedy czeka nas około kilometrowy spacer (stacja Xətai). W mapach Google znajdziemy go pod hasłem War Trophies Park.
Wejście dla cudzoziemców kosztuje 10 manatów, podczas gdy dla obywateli Azerbejdżanu - 2 manaty (ok. 22,5 zł vs 4,5 zł), dlatego mój protip jest następujący: wejdźcie tam z kimś miejscowym, wtedy zapłacicie 5 razy mniej ;) Można skorzystać z usług przewodnika, lecz Park został zaopatrzony w tablice informacyjne (po azerbejdżańsku i angielsku) i znaki na tyle czytelne, by umożliwić samodzielne zwiedzanie.

Pierwszym elementem rzucającym się w oczy jest napis Qarabağ Azərbaycandır! (Karabach to Azerbejdżan) przymocowany do ściany złożonej z tablic rejestracyjnych pojazdów wojsk Armenii. Wysoce efektowny jak i efektywny, daje wyobrażenie wchodzącym, jak intensywny był to konflikt mimo zaledwie półtora miesiąca czasu trwania.

Pojazdy
Jest ich bardzo dużo, różnego rodzaju, głównie jest to broń radziecka wyprodukowana za czasów Breżniewa bądź nawet starsza (znalazłam haubicę z 1946 roku). Pojazdy bojowe są w różnym stanie zniszczenia - od oberwanych gąsienic czołgów i lekko naruszonych haubic, poprzez wóz z rakietą w komorze silnika, po nadpalone i pozbawione elementów innych niż metalowe wozy bojowe.



Oprócz sprzętów radzieckich dostrzegłam Zastavę oraz improwizowane haubice - samoróbki. Skupiono się na broni pancernej i artyleryjskiej - czołgach, BMP, ciężarówkach zdolnych do przewożenia rakiet, haubicach, wojskowych odmianach Kamazów; choć nie zabrakło też figur żołnierzy czy pomysłowego wykorzystania - łusek po pociskach jako śmietników oraz skrzyń na broń jako ławek.

Pole bitwy
Część pojazdów została umieszczona w transzejach, ponadto odwzorowano okopy wraz ze stanowiskami strzeleckimi oraz linie obrony. Wykopano rów przeciwczołgowy, odtworzono zasieki kilku rodzajów, zapory i inne - wszystko zostało opisane na 10 tablicach poświęconych odpowiednio 10 typom obrony. Można zejść z chodnika i przejść się wąskimi i niskimi tunelami oraz gdzieniegdzie spotkać podobizny ormiańskich żołnierzy ubranych w mundury swojego kraju.


Jest to jedna z kontrowersji, na którą zwróciła uwagę Armenia - faktycznie, figury żołnierzy przypominają co nieco polskie karykatury Żydów z pism II Rzeczypospolitej, jednakże to zwycięzcy piszą historię, a takim przedstawieniem bądź co bądź wroga, nie da się jednakowoż nastraszyć dzieci "złymi i strasznymi Ormianami". Pamiętajmy też, w jaki sposób my przedstawialiśmy Niemców czy Rosjan w trakcie II wojny światowej oraz jak została ukazana Angela Merkel w jednym z numerów "Gazety Polskiej" wydanej kilka lat temu. Sam fakt wystawienia podobizn żołnierzy to nihil novi w wojskowych muzeach świata.
Punkt dowodzenia
To, co spodobało mi się najbardziej zaraz po T-72 (uwielbiam ten czołg, jest po prostu piękny) to odwzorowanie ormiańskiego punktu dowodzenia. Znajdziemy w nim pokój dowódcy z mapą, książkami i aktami w języku ormiańskim, kantynę, skład żywności z oryginalnymi workami, sypialnię z figurami rannego żołnierza, dwóch stojących przy oknie i jednego telefonującego przed komputerem z monitoringiem oraz skład broni z dwoma żołnierzami otoczonymi przez amunicję.

Dlaczego mi się spodobało akurat to miejsce? Powodów jest kilka: przeniesienie oryginalnych sprzętów i dokumentów tak, by zwiedzający mógł odnieść wrażenie, iż naprawdę znajduje się w pomieszczeniach wojsk ormiańskich; uporządkowanie i wyeksponowanie każdego detalu, w tym bukłaków na wodę czy mapy obszaru działań wojennych oraz minimalizm w odniesieniu do objaśnień - tabliczki zamocowano jedynie przy wejściach do pomieszczeń z objaśnieniem, co tam się znajduje, wszystko inne jest w języku ormiańskim - tabela orderów, akta, książki i faktycznie są tam same elementy wyposażenia wojsk Armenii, nic nie zostało dodane, dorobione, a przynajmniej tak wygląda. W skrócie: +10 punktów ode mnie za profesjonalizm i porządek.


Inne
Na ogrodzeniu wiszą w dużych rozmiarach fotografie z parady zwycięstwa w Baku, w której uczestniczyli prezydenci Azerbejdżanu i Turcji. Można wejść do namiotu - sali wideo, gdzie pokazywane są krótkie filmy z przebiegu konfliktu. W pewnym momencie przechodzimy przez zbiór hełmów i tu, w zależności kto mówi - znalezionych na polu walki albo zdjętych z głów zabitych Ormian. Jak było naprawdę?

Obejrzałam te hełmy, mimo iż poczułam się w tym miejscu nieswojo - w końcu część ich właścicieli jest martwa i chociaż żołnierze ci zginęli w niesłusznej sprawie z powodów politycznych i uporu rządzących ich krajem (Armenia mogła i powinna, na mocy 4 rezolucji ONZ z lat 90., oddać pokojowo okupowane terytoria sąsiada i wojna nie byłaby konieczna), to jednak zawsze są ofiarami.

Prawda leży jak zwykle, pośrodku - część hełmów faktycznie ma małe dziurki po bokach, jednakże większość jest nietknięta (zrobiono tylko otwory, by przepuścić łańcuch), co oznacza, że zostały porzucone bądź zagubione w ferworze walki. Pamiętając o tym, poczułam się lepiej - właściciel hełmu najprawdopodobniej żyje. Kontrowersje sprowadzają się również do samego faktu użycia zdobycznych hełmów. Moim zdaniem to nonsens, ponieważ w wielu muzeach wystawia się tego typu eksponaty, chociażby w polskich nietrudno o znalezienie hełmu żołnierza III Rzeszy. I nikt nie ma do nas o to pretensji.
Podsumowanie
Na zakończenie moim oczom ukazał się pocisk z wyrzutni rakietowej, która spędza sen z powiek wojskowym krajów członkowskich NATO. Patrząc na jej stan, nie taki Iskander straszny, jak go malują :) Park polecam fanom militariów, zwłaszcza radzieckich, a także wszystkim zainteresowanym doedukowaniem się od strony praktycznej na temat wojny w Karabachu z 2020 roku.

Na miejscu można zakupić pamiątki, fotografować się na tle sprzętów, podchodzić do nich, oglądać z bliska czy dotykać. Zabroniony jest jedynie kontakt fizyczny z drutem kolczastym, podyktowany względami bezpieczeństwa - możemy sobie dotkliwie poranić rękę. Park Zdobyczy Wojennych robi wrażenie na odwiedzających.
Comments