Kraj ognia, miasto wiatru
- Maria Jagodzińska
- 3 sie 2020
- 4 minut(y) czytania
Dzisiaj o Baku, pretendującego do miana drugiego Dubaju. Godzina 3 w nocy czasu lokalnego, okno samolotu. Za nim – światła, światła, światła… Jakie to wielkie! Przecież to nie może być jedno miasto, to jest ogromne! I faktycznie, ten niekończący się las świateł, arterii, budynków to jedno wielkie miasto, o powierzchni prawie 4 razy większej niż Warszawa. Baku jest po prostu ogromne. Żeby wyjechać z centrum przy średniej prędkości 70 km/h bez korków, potrzeba nam godziny do tabliczki informującej, że oto koniec miasta. Baku szokuje Europejczyka pod kilkoma względami. Jakimi?
1. Przeplot nowoczesnych szklanych wieżowców, z których najsłynniejsze są Flame Towers (zdjęcie na stronie głównej bloga) ze starymi kamienicami i jeszcze bardziej wiekowym Starym Miastem. Trochę Warszawa, ale tu mają większy rozmach. Kamienice w europejskim stylu? Proszę bardzo, przecież czterech naczelnych architektów miasta było Polakami, stąd możemy zobaczyć wstawki jak ja to mówię, wiedeńskie.
Ciekawy artykuł na ten temat znajdziecie tu: https://podroze.onet.pl/polska/polacy-w-azerbejdzanie-achitektura-baku/gdwp35p
2. Sześciopasmowe ulice. To akurat mocny styl radziecki, wielkie prospekty, pięć czy sześć pasów, a że w Baku jeżdżą jak jeżdżą, to na nielicznych światłach ustawia się po 7 czy 8 rządków. Estakady, tunele, drogi w jednym kierunku (a więc ciężko zderzyć się na czołówkę) to również powtórka z Moskwy, jak to określił mój tata, który w stolicy wtedy ZSRR miał okazję się pojawić na kilka dni. Ogólnie, styl jazdy pt. jestem większy więc więcej mi wolno czy zmiana pasa polegająca na kursie kolizyjnym na auto obok dopóki nie zaczniesz trąbić, to norma. Dlatego w poradnikach dotyczących wyjazdów do Azerbejdżanu wiele osób odradza wypożyczanie auta.

3. Marmurowe przejścia podziemne i inne takie. Zgadza się, podziemne przejścia w Baku nie śmierdzą, wręcz przeciwnie – pachną nowością i są zrobione z prawdziwego marmuru. Nic dziwnego – kraj stoi na ropie naftowej, więc ma za co i kłaść kilometry asfaltu i budować luksusowe przejścia. Za to problem występuje z przejściami naziemnymi, tzw. zebrą. Często ich po prostu nie ma i trzeba przebiegać przez te kilkupasmówki z nadzieją, że nic w nas nie uderzy.

4. Architektura c.d. Fantazyjne muzea, jak to na zdjęciu poniżej: muzeum dywanów, czyli jednego z ludowych wyrobów tego kraju. Również nowoczesne budynki są projektowane przez architektów z ogromną wyobraźnią i zmysłem estetycznym – nie tylko Flame Towers, ale i wieżowce budujące się w porcie są tego dowodem. Stare gmachy łączą styl europejski z miejscowym i też jest to zrobione w dobrym guście. Nic tylko stać i wlepiać gały w kolejne cudo…

5. Kobieta pali papierosy. O zgrozo! Serio, starsi obywatele oglądają się z niedowierzaniem za młodymi kobietami trzymającymi papierosa w ustach czy dłoni. Wynika to z obyczajowości – kobiecie po prostu nie przystoi publicznie palić. Za to w modnych klubach nikt się temu nie dziwi, może dlatego, że chodzi tam raczej młodsze pokolenie.
6. Kluby. Mnie osobiście zszokował pruderyjny, wręcz arogancki styl kobiet w modnych, „elitarnych” klubach. Nie dość, że poddają się wielu operacjom plastycznym i zabiegom (botoks, silikony itp.) to jeszcze ubierają się w tak wyzywający sposób, w jaki w Polsce nie ubrałaby się każda prostytutka. Niby muzułmański kraj, a tu proszę…

Madrid Bar, jeden z modnych bakińskich klubów, źródło: http://www.nightlife-cityguide.com/pl/Przewodnik-nocne-%C5%BCycie/nocnych-Baku-Kluby-nocne-dyskoteki/
7. Ceny paliw. Jeżeli myślicie, że ostatnia pandemiczna obniżka cen paliw w Polsce to naprawdę tanie przejazdy, to nie byliście w Azerbejdżanie, gdzie za litr paliwa zapłacicie niecałe 2 złote. Jest to wynik polityki dumpingowej rządu i obfitości złóż ropy – dla naszych damy po cenach wydobycia, na eksport, wiadomo, już drożej. Swoją drogą azerbejdżańska ropa to jedna z najlepszych gatunkowo na całym świecie, a na początku XX wieku ponad połowa światowego wydobycia czarnego złota przypadała Baku i okolicy.
8. Ropa wszędzie. Tak, plamy ropy naftowej o wymiarach przykładowo 5 na 10 metrów pływające sobie wesoło u wybrzeża to norma. Również plaże miejscami są czarne i nikogo to nie dziwi, oprócz turystów. Pamiętajmy, że Azerbejdżan nie jest członkiem Unii Europejskiej i pojęcie zanieczyszczenia środowiska tam występuje w bardzo ograniczonym zasięgu. Owszem, mają parki i rezerwaty, ale zapach nafty na bulwarach to stały element krajobrazu. Na szczęście można się do niego przyzwyczaić ;)

9. Cenzura w Internecie. No to już jest hit, ale coś takiego występuje. wystarczy spojrzeć na rankingi wolności czy demokracji tworzone corocznie przez niezależne organizacje i zobaczymy, jak nisko plasuje się Azerbejdżan. Sama nie spotkałam się z cenzurą, aczkolwiek ona istnieje. W dodatku, w internecie… Śmiać się czy płakać? Oto linki do przykładowych rankingów:
10. Ostatnim szokiem, tym razem dla naszego żołądka, jest kuchnia. Zanim się wybierzemy do kraju ognia, warto sprawdzić naszą tolerancję na potrawy kuchni azerbejdżańskiej. W tym celu zamieszczam linki do kilku przepisów, do przećwiczenia w domu. Oczywiście zdobycie świeżej baraniny w Polsce (absolutnie NIE takiej z kebabowni) nie jest zbyt proste, łatwiej tu mają osoby ze wsi lub posiadające tam rodzinę zajmującą się hodowlą trzody. Mimo wszystko, polecam najpierw przetestować, by wiedzieć już, na jakie potrawy możemy sobie spokojnie pozwolić, czy jednak będziemy się stołować w lokalach serwujących kuchnię europejską, albo w hotelach z posiłkami kontynentalnymi, gdzie może ciężko o schabowego, ale coś dla siebie na pewno znajdziemy.
Bardzo mi miło, że spodobało się Pani moje zdjęcie, ale na przyszłość bardzo proszę pytać o zgodę :) Pozdrawiam Antek w podróży