Koniec konfliktu o Górski Karabach? cz.2
- Maria Jagodzińska
- 12 lis 2020
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 6 paź 2021
Omówiłam już 5 pierwszych punktów, teraz pora na 4 ostatnie. Punkt szósty jest dość rozbudowany i kluczowy dla całego porozumienia.

6. Republika Armenii zwróci Republice Azerbejdżanu rejon Kəlbəcər do 15 listopada 2020 roku, a do 1 grudnia – rejon Laçın, zachowując przy tym korytarz lacziński (o szerokości 5 km) zapewniający połączenie Górskiego Karabachu z Armenią i niezahaczający o miasto Şuşa.
W drodze porozumienia Stron w ciągu najbliższych trzech lat zostanie ustalony plan budowy nowej trasy komunikacyjnego w korytarzu laczińskim, która zapewni łączność między Stepanakertem i Armenią, a następnie za ochronę tej trasy będzie odpowiadać rosyjski kontygent pokojowy.
Republika Azerbejdżanu gwarantuje bezpieczeństwo ruchu po korytarzu laczińskim dla obywateli, pojazdów oraz transportu towarowego w obu kierunkach.
O co w tym chodzi?
a) reszta terytoriów okupowanych przez Armenię bądź siły jej sprzyjające zostanie włączona do Azerbejdżanu odpowiednio do 15 listopada i 1 grudnia tego roku. Oznacza to, że Ormianie mają bardzo mało czasu - za 3 dni rejon Kelbadżaru wróci do Azerbejdżanu, jeszcze wcześniej, niż Ağdam;
b) wspomniany przeze mnie wcześniej korytarz laczyński, łączący Karabach z Armenią, zostanie w ormiańskich rękach, lecz w ciągu 3 lat mają zostać opracowane plany budowy nowej drogi, za którego bezpieczeństwo będą odpowiedzialni rosyjscy mirotworcy wespół z Azerbejdżanem. Pytanie za 100 punktów: czy postanowienia zawarte w punkcie 5. dotyczą też tego terenu? Czyli: czy za 5 lat da się Rosjan stamtąd usunąć? Przypominam, że 3 lata są na opracowanie planu, dodajmy, że drogi nie buduje się w dwa dni, a więc istnieje teoretycznie możliwość, że Rosjanie nigdy tej drogi nie zobaczą na oczy).
7. Uchodźcy wrócą na terytorium Górskiego Karabachu i przyległych rejonów pod kontrolą Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców. Oznacza to zaangażowanie kolejnej organizacji międzynarodowej, ale nie to jest najważniejsze. Oznacza to szansę dla miliona Azerbejdżan na powrót do swoich domów, małych ojczyzn. ONZ ma czuwać nad procesem przeprowadzek do domów. Ten punkt jest szczególnie istotny dla tzw. IDPs - internally displaced persons, którzy ponad 25 lat temu zostali wygnani ze swoich domostw.
Punkt też dotyczy Ormian, którzy wskutek współczesnych działań wojennych opuścili swoje miejsca zamieszkania, chociaż patrząc na korek z Khankendi (Stepanakertu), raczej nie będą chętni, by wrócić. Aczkolwiek nie zapominajmy, że zawsze taką możliwość mają.
8. Odbędzie się wymiana jeńców i drugich więźniów oraz ciał zmarłych. Ten punkt nie wymaga komentarza.
9. Zostaną odblokowane wszystkie relacje ekonomiczne i komunikacyjne w regionie. Republiki Armenii zapewni komunikację między zachodnimi rejonami Republiki Azerbejdżanu a Nachiczewańską Republiką Autonomiczną w celu organizacji bezpośredniego ruchu obywateli, pojazdów oraz transportu ciężarowego w obu kierunkach. Kontrolę nad transportem zapewniają organy Służby Granicznej FSB Rosji. Za zgodą Stron zostanie zapewniona budowa nowych dróg komunikacyjnych łączących Nachiczewańską Republikę Autonomiczną z zachodnimi rejonami Azerbejdżanu.
Za to ten owszem. Na początek, by lepiej zrozumieć sytuację, wrzucam mapę Azerbejdżanu, który posiada eksklawę - Nachiczewan.

Droga lądowa ma być wąskim pasem na granicy Armenii z Iranem. Oznacza to w praktyce odseparowanie tych państw od siebie. Nad bezpieczeństwem korytarza mają czuwać funkcjonariusze FSB, czyli niestety rosyjscy. Jest to transakcja wiązana: wy nam dajecie drogę do Nachiczewania, my wam zostawiamy korytarz laczyński i w obu przypadkach na ręce patrzy nam Kreml. Wzdłuż granicy ormiańsko-irańskiej utworzy się swoisty pas ziemi nie do końca wiadomo czyjej, lecz będzie on istotny dla rozwoju zacofanego Nachiczewania, do którego dostać się można było do tej pory jedynie samolotem z Baku, lecącym na okrętkę przez Iran (brak zgody Ormian na przelot przez ich terytorium).
Ponadto, Azerbejdżan i Armenia będące w stanie wieloletniej wojny ekonomicznej, zdejmują z siebie wzajemnie te ograniczenia. Oznacza to wznowienie wymiany gospodarczej, co być może uratuje Armenię od totalnej zapaści ekonomicznej, a także kulturalnej.
A co to oznacza dla Polski? Jakie wnioski my możemy wyciągnąć?
Po pierwsze, idąc za opinią Witolda Jurasza, ta sytuacja pokazuje nam jasno, że nie warto stawiać na jednego sojusznika, bo możemy się zdziwić. Armenia miała po swojej stronie właściwie tylko Rosję i ta rozegrała ją jak chciała, nie czując przy tym żadnych skrupułów.
Po drugie, Azerbejdżan wprowadził wojnę na wyższy poziom zaawansowania technicznego udowadniając, że wielki i drogi czołg jest bezbronny wobec malutkiego drona. Oznacza to więc, że na polu walki liczy się nie siła, nie liczba żołnierzy, ale technologia. Wygrywa ten, kto ma przewagę technologiczną. Dron wleci wszędzie, ciężko go trafić, może przenieść cicho i skutecznie broń, a przede wszystkim jest o wiele tańszy niż jakakolwiek inna broń konwencjonalna. To drony siały spustoszenie wśród armeńskiej armii. Wojna o Karabach pokazała światu, jak wygląda nowoczesny konflikt zbrojny i czym się go wygrywa.
Po trzecie, podczas gdy Armenia ustami swoich polityków przechwalała się i nad wyrost opisywała swój potencjał militarny, Azerbejdżan nawiązywał kolejne relacje i powoli, systematycznie unowocześniał swoją armię. Nie chwalił się, tylko bez rozgłosu pracował na swój sukces i to przesądziło o jego postępach. Ta sytuacja przypomina mi dwóch znajomych, gdzie jedna osoba przechwala się, czego to nie umie, czego to nie robi, a druga w ciszy i spokoju dąży do celu. I to ta druga osoba wychodzi zwycięsko, podczas gdy pierwsza okazuje się być fałszywą.
Po czwarte, Rosja umiejętnie rozszerzyła swoją projekcję siły, zbliżając się nie tylko do pól naftowych, ale też Turcji i Iranu (tego drugiego właściwie dotykając). Kaukaz zawsze leżał w sferze wpływów i zainteresowań rosyjskich, a teraz znów Rosja ma zakusy na podporządkowanie go sobie, wetując w ten sposób utratę już niemal bezpowrotną - Gruzji, idącej twardo w stronę Zachodu. Żeby uniknąć Rosji, trzeba uciekać w stronę demokracji i stawiać na mnogość sojuszników, a zwłaszcza tych, którzy są blisko. Co zrobi Azerbejdżan? Zobaczymy.
コメント