Dlaczego Azerbejdżan?
- Maria Jagodzińska

- 28 lip 2020
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 6 paź 2021
A nie Tanzania? Albo bliżej, Turkmenistan? Historia mojej przygody z tym krajem zaczęła się na studiach, wcześnie interesowałam się Kaukazem, ale przede wszystkim Gruzją i Czeczenią. Umiałam pokazać Azerbejdżan na mapie, podać nazwę stolicy i w sumie tyle.
Na II roku stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim skusił mnie przedmiot dodatkowy o nietypowej nazwie Savoir-vivre w języku azerbejdżańskim. Postanowiłam się na niego zapisać – pasował mi do planu, a sylabus był bardzo zachęcający – poznam kulturę innego kraju, a zajęcia prowadzi rodowita Azerbejdżanka, w dodatku po polsku.

Zajęcia okazały się strzałem w dziesiątkę. Mimo iż były w poniedziałek rano, czyli w porze wysoce niezachęcającej dla studenta (gorszy może być już tylko piątek po południu), bardzo chętnie na nie przychodziłam. Prowadząca Pani była doktorem polonistyki, stąd znajomość naszego języka i co najważniejsze, była bardzo, ale to bardzo życzliwa i prostudencka. Dowiedziałam się na tych zajęciach o rzeczach, którymi będę się z Wami dzielić na tym blogu i dzięki którym w ogóle mój blog może być nie tylko ciekawy, ale przede wszystkim merytoryczny.
Styl prowadzenia zajęć był ciekawy i zmuszał nas do uczestniczenia w nich aktywnie, nie tylko słuchania i notowania. Okazało się, że kultura azerbejdżańska jest tak bogata, że ciężko ją kompletnie opisać w jednym semestrze. Unikatem były zdjęcia wykładowczyni czy członków jej rodziny, np. przed ślubem czy opowieści jej babci, jak to kiedyś na wsi było. A było naprawdę inaczej, niż w Polsce. O tym też napiszę ;)
Poniżej: widok ze starożytnej miejscowości Lahic gdzieś głęboko na Kaukazie

Potem, w drugim semestrze, poszłam na zajęcia do drugiej Pani, też z Azerbejdżanu, doktor historii, o współczesnej historii jej kraju. Ta Pani również okazała się pomocna, miła, życzliwa, nawet do mojego eseju na konkurs, który wygrałam, i dzięki któremu zobaczyłam to urokliwe kaukaskie państwo, dała mi swoje materiały, bym mogła urozmaicić swoje źródła.
Esej był kolejnym, najważniejszym etapem mojej przygody z Azerbejdżanem. Spośród kilkunastu tematów wybrałam ten najbardziej drażliwy i najcięższy do rzetelnego opisu – konflikt o Górski Karabach, czyli wielowiekowa kość niezgody między Azerbejdżanem a Armenią. Dałam radę, mój esej okazał się jednym z pięciu zwycięzców, i w swoje imieniny, a na 10 dni przed wylotem dowiedziałam się, że trzeba szybko ogarniać wizę, bo niedługo lecę do Baku.
Stolicę, położoną nad Morzem Kaspijskim w depresji (Baku to najniżej położona stolica na świecie: 28 m p.p.m.) wspominam do dziś, a minął prawie rok. Klimat jest przecudowny, owszem, jest gorąco, ale dzięki silnym wiatrom i orzeźwiającym powietrzu da się te temperatury znieść. Zobaczyłam nie tylko inny kontynent, ale też udane połączenie tradycji z nowoczesnością, spróbowałam odmiennej od europejskiej kuchni, poznałam życie na co dzień w stolicy i na prowincji. Ta podróż ubogaciła mnie kulturowo jak żadna inna i bardzo chętnie tam wrócę, zwłaszcza że pozostało mi parę kontaktów tam na miejscu.

Po powrocie obiecałam sobie, że jeśli któraś z tych Pań prowadzi jeszcze jakiś przedmiot, to na pewno się zapiszę. Tak też się stało, i od października 2019 zaczęłam chodzić na Kulturę Azerbejdżanu, tym razem przedmiot całoroczny prowadzony przez pierwszą z wyżej wymienionych Pań. Te zajęcia, z racji długości trwania, zaznajomiły nas, studentów, jeszcze bardziej z kulturą kraju ognia. Notatki trzymam w specjalnym, honorowym miejscu tak, by zawsze móc do nich wrócić. Obejrzałam operę, bajki, poznałam epos narodowy Azerbejdżanu i wiele innych. Moje oceny z tych przedmiotów? O takie:

Co więcej, samą pracę licencjacką napisałam na zasadzie „idę za ciosem” – była na temat, a jakże, konfliktu o Górski Karabach. Pracę obroniłam na 4.5, poznałam jeszcze lepiej chronologię, przyczyny i skutki takich a takich działań obu stron oraz uzmysłowiłam sobie wiele rzeczy, chociażby to, że Ormianie przeprowadzali ataki terrorystyczne na azerbejdżańskich cywili. Dlatego też mnie, jako osobie z wyższym wykształceniem i posiadającej znaczącą wiedzę nt. tego konfliktu robi się niedobrze, gdy widzę głupoty, które wypisuje w sieci Kim Kardashian, jakoby to Azerbejdżan był agresorem. Otóż w 120 krajach to Armenia jest uznawana za agresora i to ją ONZ czterokrotnie wzywało do wycofania wojsk z ziem, które okupuje po dziś dzień. Praca, oprócz tego, że dała mi te wyższe wykształcenie, uwrażliwiła mnie na fałszywe informacje rozpowszechniane na temat tego konfliktu.
Podsumowując, moja przygoda z Azerbejdżanem rozwinęła mnie w wielu obszarach: wiedzy historycznej, kulturowym, sprawdzania czy dana informacja ma pokrycie w rzeczywistości, językowym (niewiele znam azerbejdżański, więcej mogę powiedzieć o języku jako takim) oraz czuję, że po prostu jestem lepszym człowiekiem.
Na koniec: zdjęcie zrobione tuż po obronie :)






Komentarze